Zanim zadzwonisz po policję

Kilka dni temu znajomy zadał mi pytanie czy są jakieś kary za nieuzasadnione wezwanie Policji. Miało to związek z incydentem, którego był świadkiem. Chodziło o jeden z epizodów kilkuletniego konfliktu sąsiedzkiego w bloku mieszkalnym na jednym z naszych osiedli. Zasadniczą treścią tego konfliktu jest to, że jeden z sąsiadów, nazwijmy go Kowalski zużywa prąd w piwnicy, przebywając w niej ponad normę i używając w tym czasie narzędzi elektrycznych. Pewnego dnia sąsiad mojego znajomego spostrzegł, że wskutek jednej z piwnicznych robótek pana Kowalskiego znaczna część podłogi w korytarzu piwnicy uległa silnemu zabrudzeniu czarnym pyłem i nie została uprzątnięta na czas. Wezwał pracowników administracji, którzy zjawili się na tę okoliczność w sile czterech ludzi, w tym jedna o kompetencjach kierowniczych, po czym stwierdzili, że rzeczywiście podłoga jest brudna i po krótkiej debacie na ten i inne tematy została wezwana policja. Mój znajomy zanim się oddalił dostrzegł jeszcze dwóch umundurowanych funkcjonariuszy, zmierzających w stronę piwnicy w celu…

Zastanawiające jest dokonania jakich czynności policyjnych oczekiwali pracownicy administracji. Nie było zagrożone niczyje życie, zdrowie, mienie ani inne dobro chronione prawem, do żadnych trwałych zniszczeń nie doszło a i sam „sprawca” był wiadomym, czyli nie było potrzebne dochodzenie aby go wykryć. Po co więc policja, może chodziło o zobowiązanie sąsiada do uprzątnięcia bałaganu? W takim celu jednak wystarczyłoby samo pismo od administracji, ewentualnie sporządzenie wewnętrznego protokołu. Już sam Kodeks cywilny jest bowiem wystarczającym narzędziem aby skutecznie wyegzekwować odpowiednie zachowanie pana Kowalskiego bez obciążania policji zbędną robotą. W ostateczności administracja może wykorzystać też adwokata z którym ma zawartą umowę, który pomoże działać zgodnie z prawem.

Wróćmy jednak do pytania zadanego na wstępie i zadajmy kolejne, czy administracja powinna obawiać się konsekwencji. Wydaje się że tym razem nie. Zgodnie z art. 66 §1 k.w. (kodeksu wykroczeń), osoba, która ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1.500 złotych. Ponadto jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1.000 złotych.

Przepis ten może wzbudzać niechęć do zawiadamiania policji, lecz nie należy się obawiać jakiejkolwiek kary jeśli wzywając funkcjonariuszy działamy w dobrej wierze. Może się oczywiście okazać po przybyciu służb, że żadnego zagrożenia ludzi, mienia, porządku, etc. nie było, ale nie poniesiemy za to żadnej kary, jeżeli zadzwoniliśmy kierowani rzeczywistymi obawami o jakieś dobro. Co innego gdy wzywający wie, że żadne dobro nie jest zagrożone i mimo to swawolnie, czyli dla żartu, zabawy prosi o interwencję. W takim wypadku mamy do czynienia z umyślnym, czyli celowym działaniem, za które sprawca może ponieść konsekwencje. Za bezpodstawne wezwanie policji możemy dostać „na miejscu” mandat do 500 zł. Większą karę, o której mówi wyżej zacytowany przepis może orzec sąd grodzki, którego zadaniem jest ocenić pobudki wzywającego. Nie należy jednak obawiać, że jakiś niedoświadczony, czy stronniczy policjant niesłusznie nałoży na nas mandat.

Mandatu zawsze można nie przyjąć, sprawa trafia wtedy przed bardziej doświadczony sąd. Pamiętajmy jednak, że czas zaabsorbowany funkcjonariuszom na interweniowanie u Bogu ducha winnego sąsiada czy jak w opisanym zdarzeniu na oglądanie brudnej podłogi może wydatnie przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa w Ropczycach, nie wspominając o wspólnych pieniądzach zmarnowanych na wykonywanie niepoważnych zadań przez służby porządkowe.



"Artykuł ukazał się w tygodniku Reporter Gazeta, a Wydawca wyraził zgodę na umieszczanie materiału redakcyjnego na jego stronie internetowej oraz portalach społecznościowych"